sobota, 17 maja 2014

Trener i uczeń





Pobrałem z ImmortalChess




Wpis ten jest kontynuacją poprzedniego. Wstęp do książki o Bolesławskim ( Grossmeister Bolesławski - Moskwa 1981) napisał Tigran Wartanowicz Petrosjan.

Oto ciekawe fragmenty dotyczące ich współpracy:
" W roku 1959 nie bez nieśmiałości zwróciłem się do Izaaka Bolesławskiego  z propozycją współpracy. 
Szachista światowego formatu, pożądany pomocnik dla każdego szachisty mógł wybrać swego podopiecznego zgodnie ze swym gustem i szczerze mówiąc nie tylko ucieszyłem się ale i nieco zdziwiłem jego zgodą. 
Wielkich szachistów którzy dość wcześnie wybrali dla siebie rolę trenera , niewielu: Bondarewski, Bolesławski, Furman, Tołusz...  Trudno przedłużyć ten spis. 
Ludzie o różnych losach życiowych , rożnych charakterach, różnych poglądach szachowych .
Każdy z nich posiadał tylko jemu właściwe podejście do tych szachowych i około szachowych problemów jakie wynikają przy współpracy.
Niestety należy skonstatować, że wszyscy oni przedwcześnie odeszli z życia ( kto wie ile siwych włosów pojawiło się u nich w czasie wystąpień ich podopiecznych w odpowiedzialnych turniejach) i zabrali ze sobą ich trenerskie sekrety.
Niedawno Spasski w rozmowie ze mną wspominał o pewnych ćwiczeniach wymyślonych przez Bondarewskiego specjalnie dla niego.
Według słów ex-mistrza po tych ćwiczeniach następowały jakby przebłyski jasności umysłu. 
Wspominając naszą współpracę na przestrzeni dziesięciu lat ze zdziwieniem zauważyłem że z jednej strony kontakt z Bolesławskim bez wątpienia przyniósł mi olbrzymie korzyści daleko wychodzące poza ramki analizy odłożonych partii i debiutowych konsultacji.
Przy tym przy braku jakichkolwiek specyficznych ćwiczeń.
Nasze zajęcia szachowe w których czasem uczestniczyli także inni szachiści nosiły charakter dyskusji. Każdy z nas mógł wyprowadzić tezę i bronić jej, podlegając niekiedy dość zjadliwej  krytyce oponenta. Nigdy nie byłem zwolennikiem stawiania na pierwszym planie wiedzy debiutowej.
nawyk rozgrywania bez strachu przed złymi pozycjami rozgrywać różnorodne warianty i pozycje stopniowo wpoiła we mnie wiarę w możliwości obronne w trudnych pozycjach, wypracowała nawyki gry w takowych.
I oto, gdy wierny sobie, w procesie analizy niekiedy proponowałem posunięcie nie wyróżniające się znakiem jakości, Izaak. Jefremowicz nawet się nie spierał, tym bardziej nie obalał go.  
Mówił tylko"Aby tak grać nie należy się przygotowywać" i temat był zamknięty.
Jednak z boku zapewne dość zabawne było było patrzeć, gdy w analizie poważnego problemu nie mogliśmy dojść do wspólnego punktu widzenia. Obaj się "nakręcaliśmy" , chociaż praktycznie ani razu prze te wszystkie lata nie mieliśmy popsutych kontaktów z powodu przecież nieuniknionych szachowych  poprawek. Izaak Jefremowicz jako uosobienie delikatności w stosunku do swego podopiecznego, ja ze szczerego szacunku dla niego zawsze zachowywaliśmy poprawność w stosunku do naszych szachowych cech .
Bywały sytuacje, gdy mój punkt widzenia przeważał. Izaak Jefremowicz nie mógł mnie przekonać wariantami i temat był zakończony. Szachowa karawana kontynuowała swą podróż.
Lecz bywało i tak , że po znacznym upływie czasu na początku kolejnego treningu, zanim przystąpiliśmy do  omówienia kolejnego zagadnienia, mój trener rozstawiał szachy z dawno już rozpatrywaną pozycją i z olimpijskim spokojem, za którym czuło się triumf człowieka, który wykazał swą prawdę, pokazywał mi to czego nie wzięliśmy wcześniej pod uwagę.
Przed meczem o mistrzostwo świata w roku 1963 pytano mnie często " Kto jest waszym sekundantem i jak jest dobry?" Odpowiadałem: " Bolesławski - wspaniały sekundant i oddany przyjaciel. Jeśli nawet przegram to jego winy w tym nie będzie". Jednak we wszystkich moich sukcesach, jakie osiągnąłem w czasie naszej współpracy jest ogromna "wina" Izaaka Jefremowicza Bolesławskiego i na zawsze zachowam wdzięczną pamięć o tym wspaniałym szachiście i człowieku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz