poniedziałek, 25 lutego 2013

Prawie stanowi różnicę



Gdy wchodziły w życie pierwsze programy grające w Łodzi byli entuzjaści, którzy twierdzili, że Fritz 2 lub 3 to już wszystko pokaże i wszystko oceni. Jednemu z moich kolegów, silnemu kandydatowi na mistrza zaproponowałem aby dał do oceny programowi jedną z ulubionych pozycji kolegi w otwartym wariancie partii hiszpańskiej. Okazało się, że nic wielkiego nie odkrył . Wiele czasu upłynęło od tych dni i dziś silniki są znacznie lepsze , szybsze, głęboko analizują.
Swego czasu fachowcy wykreślili krzywą przyrostu rankingu ale okazało się  że od pewnego momentu mimo imponujących jak dotąd postępów jakoś nie widać dalszego progresu.
Są te silniki z nami, towarzyszą nam tak w domowej analizie jak i w czasie oglądania transmisji online.
Z reguły o silnikach szachowych mówi się i pisze w samych superlatywach. Są szybkie, precyzyjnie oceniają  pokazują najbardziej nieoczywistą taktykę.
Jest jednak jak zwykle i ciemna strona o której rzadko się wspomina.
Silniki odzwyczajają od samodzielnej analizy a przede wszystkim od nadawania kierunku analizie.
Gdy zbytnio powierzymy to zadanie programowi, stajemy się niejako "przystawką" do szachownicy na monitorze komputera.
W pewnym momencie trudno już obejść się bez silnika a przecież grać trzeba samodzielnie. Długo utrwalany zły nawyk może stać się druga naturą.
Takie zjawisko opisywał w jednym ze swych artykułów M.Dworecki. Amerykański arcymistrz z, którym wtedy pracował przy najprostszych operacjach taktycznych zwracał się ku komputerowi.
Może to doprowadzić do swoistego "rozmagnesowania" i zaniku zdolności analitycznych.
Jest to szczególnie niebezpieczne dla młodych adeptów gry królewskiej.
Dzieciom i juniorom konieczna jest analiza bez użycia silnika z opisowymi ocenami pozycji.
Komuś kto całe życie szachowe analizował "na piechotę" z pewnością użycie programu zbytnio nie zaszkodzi.
Nie to jednak jest czynnikiem najważniejszym przy ocenie zjawiska. pamiętam , że gdy w roku 1997 Deep Blue wygrał z Kasparowem ukazała się cała masa artykułów a jeden z nich kończył się w sposób jaki może posłużyć za motto tego wpisu.
Brzmiał on jakoś tak: "A zwycięzca? Nawet nie wie, że wygrał".
I to jest właśnie sedno!
Człowiek jest w relacji do czegoś, ma podmiotowość. Maszyna nawet nie wie, że jest.
Jest dla nas tak oczywiste, że jesteśmy, że nawet tego nie dostrzegamy.
Nie oznacza to, że możemy silniki szachowe lekceważyć czy zaniżać ich wartość.
Nie powinniśmy jednak nadawać im zbyt wielkiego znaczenia. Są prawie jak my choć szybsze, doskonalsze ale my mamy świadomość , że jesteśmy .Wiemy, że jesteśmy a maszyny tego nie wiedzą. To olbrzymia różnica. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz